Jedną z najpiękniejszy rzeczy w Kościele jest różnorodność, kultur, rytów i sposobów przeżywania wiary, wystarczy spojrzeć tylko na nasze polskie podwórko od Charyzmatyków , poprzez Neokatechumenat, Oazę, Domowy kościół, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, pobożność tradycyjną do miłośników Mszy Trydenckiej i wszystkiego co było przed Soborem. Katolicy konserwatywni, liberalni, a nawet w ostatnich latach czytam o lewicy katolickiej, cokolwiek miałoby to znaczyć…. Ta różnorodność wydaje się być czasami trudna, zwłaszcza w momencie kryzysu jaki obecnie przeżywamy. Dlaczego? Wszystko byłoby pięknie, bo w Kościele jest miejsce dla każdego, ale chodzi o to rozumienie Ewangelii i posłuszeństwo nauczaniu Kościoła…
Wątków jest naprawdę wiele. Chciałabym tutaj zwrócić uwagę na jedną rzecz. Miałam ostatnio ciekawą wymianę zdań w Internecie na temat udziału w marszu 2 kwietnia. Wiem, ze to już dawno było ale temat ten nie daje mi spokoju. Czytałam w jednej z wypowiedzi, że to nieewangeliczne, że polityczne, że zapomina się o ofiarach, nie widzi się pojedynczego człowieka…I nie wiem skąd ta narracja.
Myślę, że chrześcijaństwo ma wymiar społeczny i katolicy mają prawo i obowiązek, wychodzić w marszach pokojowych w obronie tego co jest dla niech ważne, do takich spraw zaliczam, wyrażenie solidarności z osobą Jana Pawła II i obronę życia poczętego. Wiara nie jest prywatną sprawą, przeżywamy ją we wspólnocie i jako wspólnota osób wierzących jesteśmy za siebie odpowiedzialni i jako wspólnota budujemy też swoją wiarę lub osłabiamy, we wnętrz Kościoła najpierw. Osobiste poglądy wygłaszane do mediów przez niektórych kapłanów, dziennikarze katoliccy, którzy bez umiaru krytykują Kościół jak dyżurni, wezwani do tablicy w odpowiednim momencie. Brak wyważonych głosów w trudnych sprawach Kościoła nie rozmywających prawdy ze strony osób duchownych i świeckich, nie buduje wiary wręcz ją osłabia.
Może w imię Ewangelii powinniśmy pozwolić się zniszczyć mediom, pokornie milcząc i bijąc się w piersi z powodu obrzydliwych grzechów naszych braci w wierze, naszych pasterzy i uznać, bijcie nas, bo zasłużyliśmy na to, wierni przyjaciele… Może.
A może tak byłoby lepiej, nazwać grzech, odbyć pokutę i zadośćuczynić tym którzy doznali krzywdy również przez modlitwę i odważnie żyć Ewangelią, w zgodzie z nauczaniem Kościoła, budując kulturę szacunku ( bardzo spodobał mi się ten zwrot usłyszany w środowisku charyzmatycznym) wobec różnorodności we wnętrz Kościoła, nie prześcigając się w tym kto ma bardziej, a kto mniej, rację, kto żyje bardziej Ewangelią, a kto mniej.
Ktoś ze środowiska tradycjonalistycznego powiedział mi, że ekumenizm to powinniśmy budować najpierw w samym Kościele i wydawało mi się to bardzo trafne, patrząc na to co się dzieje. Nowe czasy, stawiają nowe wyzwania.